piątek, 27 kwietnia 2012

Marketing a Facebook

Facebook jako narzędzie marketingowe ?
Przez ostatnie dwa dni (czyli od kiedy założyłem Facebook'a) wiele razy padło pytanie: co się stało, że w końcu zdecydowałem się na ten krok? Nie odpowiem Wam na to pytanie od razu. W pierwszej kolejności skupię się na tym co daje FB, nie tylko nam- zwykłym szarym myszkom, ale przede wszystkim olbrzymim firmom.  Później pokrótce pokaże Wam, jak silnym narzędziem promocji jest FB i ile z niego czerpać możemy korzyści. 

Fenomen wszystkich serwisów społecznościowych w Polsce na 'dużą skalę' rozpoczął się wraz z powstaniem 'Naszej Klasy" w 2007 roku. Strona stała się tak popularna, że serwis nie długo po otwarciu musiał wymienić serwery :) 'Nasza Klasa' przez kilka lat była liderem, jeżeli chodzi o liczebność aktywnych użytkowników. W roku 2009 przybył nowy gracz, Facebook, który w szybkim tempie zebrał większą rzeszę fanów. O Facebook’u w ostatnim czasie głośno praktycznie wszędzie. Coraz częściej tą tematykę porusza się na konferencjach i szkoleniach. Firmy zaczęły dostrzegać jak silnym narzędziem marketingowym jest tak olbrzymi portal społecznościowy (800 mln użytkowników) i jakie z tego mogą czerpać korzyści. Nie napiszę oczywiście o wszystkich, ale skupię się na tych, które w moim odczuciu pełnią najważniejszą role.


'Fan page' (strona) jako narzędzie promocyjne
Każdy użytkownik serwisu FB ma możliwość stworzenia swojego własnego Fan Page’a. Proces tworzenia, od stanu surowego do ‘akceptowalnego’ nie jest długi, wręcz pozwolę sobie powiedzieć, że robi się to bardzo szybko, w ‘łopatologiczny’ sposób. Głównym celem ‘strony’ jest podzielenie się pewną informacją (np. o produkcie) z innymi użytkownikami. Cały ten proces należy do elementu marketingu-mix, jakim jest  promocja, niezależnie od tematyki Fan Page’a. Największym wyzwaniem jest pozyskanie ludzi, którzy ‘nas polubią!’. W tym celu często przedsiębiorstwa korzystają z pomocy zewnętrznych firm. Wiecie już, że strona to idealne narzędzie do promowania wizerunku firmy, produktu, znanej osoby. Nie raz na pewno zetknęliście się również z różnymi konkursami, które organizowane są na Fan Page’ach (by zdobyć Waszą sympatię- Public Relations). Social Media pozwalają na płyną wymianę informacji. Posiadając grupę klientów można prowadzić kampanie reklamowe i e-marketing.
Co jeszcze daję nam własna ‘strona’ na FB? Przede wszystkim każdy zainteresowany może poznać Twój produkt/Ciebie itd. W następnej kolejności, jeżeli zainteresujesz osobę, która zdecyduję się na subskrypcję Twojej strony, informacje z Twojego Fan Page’a widoczne są na tablicy tej osoby, przez co potencjalni nowi zainteresowani/fani/klienci są w stanie dowiedzieć się o Twoim produkcie/osobie itd. Jakie inne plusy dostrzegam w posiadaniu ‘strony’?

a) możesz gromadzić swoich fanów, którzy są informowani o Twoich wpisach na bieżąco (Social Media- możliwość komunikowania się klient-przedsiębiorca*)
* Od kilku lat obserwować możemy dużo większy kontakt przedsiębiorca - klient. Na blogach, jak i Facebooku i różnych stronach mamy możliwość dyskusji, a komunikacja z monologu stała się obustronna.

b) jako administrator 'strony' mamy możliwość komunikowania się ze swoimi fanami

c) w darmowy sposób zyskujemy nowy kanał dystrybucji

d) segmentacja rynku

Facebook oferuję nam również reklamę naszego Fan Page odpłatnie, za każde kliknięcie lub wyświetlenie naszej strony.
Standardowo reklama na Facebooku ma swoje stałe miejsce po prawej stronie okna i najczęściej skierowana jest do bardzo określonej grupy docelowej, tzn. reklamy, które widzimy po prawej, w teorii powinny być w jakiś sposób powiązane tematycznie z naszymi zainteresowaniami lub dostosowane do naszego przedziału wiekowego. Portal odwiedzają dziennie miliony osób w samej Polsce, dlatego istnieje możliwość dotarcia do ogromnej liczby internautów przy wykorzystaniu tylko jednego źródła – i to w dodatku z duża szansą na konwersję.
Do dość oczywistych wad takiego rozwiązania należą coraz wyższe koszty tego typu reklamy, które powoli stają się już porównywalne do Google Adwords. Jednak z całą pewnością reklama na Facebooku należy do jednych z najskuteczniejszych sposobów przyciągnięcia potencjalnych klientów, no może nie licząc organicznych wejść z Google. Jest polecana zarówno osobom odpowiedzialnym za prowadzenie strony na Facebooku danej firmy/strony/produktu, gdyż sprawia, że napływ nowych fanów jest niezwykle szybki, ale także osobom, którzy chcą ruch z Facebooka skierować na zewnętrzne serwisy.
Z mojego punktu widzenia Fan Page to również alternatywa dla narzędzi typu RSS, które mają na celu utrzymanie stałego kontaktu z czytelnikiem bez wymagania odwiedzenia danego serwisu.

Facebook posiada również minusy :

Chyba podstawową wadą jest szum informacyjny. W chwili gdy osoba posiada więcej niż 50-100 użytkowników zaczyna się walka o miejsce na Twojej ‘ścianie’. Posiadając duże grono znajomych dochodzi do nas tylo część informacji- które walczą o Twoją uwagę! Przedsiębiorstwo często jest mniej ważne od zdjęć z wakacji koleżanki :) W tym morzu informacji, wybieramy to co najlepsze. 

Facebook jest doskonałym narzędziem do promocji produktu, czy też utrzymania więzi pomiędzy klientem, ale trzeba pamiętać, że jest to tylko narzędzie pomocnicze i nie powinno się traktować go jako kręgosłupa kampanii marketingowej.

Poniżej artykuł: Ewa Lalik
"Drobny błąd na Facebooku, a ile marketingowych szkód"
“Z wielką władzą przychodzi wielka odpowiedzialność” – dziś, w technologicznym świecie, można powiedzieć “z wielką popularnością przychodzi wielka odpowiedzialność”. Takie słowa nasuwają mi się na myśl niemal za każdym razem, gdy wrzucam status na fanpejdż Spider’s Web na Facebooku. Nie wiem, czyja to wina – bitly, przez którego skracamy linki, czy Facebooka, który nie radzi sobie dobrze z odczytywaniem strony – ale Facebook jako jedno z największych społecznościowych narzędzi marketingowych wydaje mi się wtedy wielkim żartem. Od potężnych narzędzi, nawet darmowych, oczekuje się pewnej niezawodności i tu niestety Facebook często leży. Zresztą nie tylko Facebook, bo giganci, na usługach których wielu ludzi opiera swoją pracę, często zawodzą. I wtedy pojawia się trochę niepokojąca myśl, że nie ma żadnej alternatywy.

O co chodzi z tym Facebookiem? Wrzucając status na fanpejdż Spider’s Web często miewam problemy z wczytaniem miniatury grafiki. Wiem, że nie tylko ja – Przemek Pająk też czasem ma takie same kłopoty. Status zamiast z grafiką pojawia się bez żadnego dodatku. Nie pomaga zamienienie linka bity na bezpośredni link do podstrony na Spider’s Web, nie pomaga próbowanie wrzucenia go z innych przeglądarek. Na dodatek po ostatnich zmianach z Facebookowego dodawania statusu zniknęła możliwość osobnego dodania linka, dzięki której dało się wymusić “zaciągnięcie” grafiki.



Czy to wina bitly, czy może Facebooka? Nie wiem, ale faktem jest, że dodanie zwykłego, nieskróconego linka też czasem szwankuje. Zresztą nie tylko ze Spider’s Web – miewam ten problem także na innym fanpejdżu i z linkami z Tumblra. To o tyle męczący i denerwujący problem, że wpisy z grafikami na Facebooku “klikają” się o wiele lepiej, niż te bez grafik.

Poza tym na Facebooku wczytuje się tylko ta grafika, która była dodana pierwsza do konkretnego tekstu. Na Google+ żaden z tych problemów nie występuje – dodając wpis na stronę Spider’s Web nie dość, że nie mam kłopotów z grafiką, to mogę wybrać, która ma widnieć przy statusie, nieważne, czy skróciłam link, czy wrzuciłam go przez bitly, goo.gl czy przez cokolwiek innego. I tutaj pojawia się mocny niepokój: Facebook jest gigantem, z prawie miliardem użytkowników, uważany jest za nowoczesne narzędzie marketingowe, dlaczego więc takie proste czynności sprawiają tak duży problem?

Często tak bywa z gigantami, którzy szybko wyrośli i w niesamowitym tempie zdobyli ogromne rzesze użytkowników. Świetne jakościowo, dopracowane usługi z czasem urastają w dziesiątki pożytecznych, jednak coraz bardziej skomplikowanych i różnie działających funkcji. Tak jest właśnie z Facebookiem – problem, który może nie przeszkadza zwykłym użytkownikom, ale dla mnie jest znaczący. Nie chciałabym powiedzieć, że Facebook uzależnił od siebie setki milionów ludzi, a potem zamiast na ich zadowoleniu skupił się na przyciąganiu kolejnych. Niestety coraz częściej mam takie wrażenie.

CDN. 

wtorek, 24 kwietnia 2012

infoShare

O prelekcji Natalii Hatalskiej.

Na to 'wydarzenie' czekała duża część uczestników konferencji infoShare (straszny tłok na auli), w tym ja również. Natalia skupiła swoją uwagę na innowacyjnych rozwiązaniach w branży reklamowej, możliwościach jakie daje technika oraz nawiązywała do przyszłości marketingu, ściśle powiązanego z branżą informatyczną. Czy słusznie? Stwierdzenie "kiedyś komputer był wszystkim, dziś wszystko jest komputerem" osobiście odbieram dosyć sceptycznie. "W świecie komputerów żadna awaria się nie kończy, ponieważ przechodzi zawsze w następną". Oczywiście warto uczestniczyć w tego typu przedsięwzięciu, gdyż z pewnością otwiera nam oczy na technologiczny rozwój, który nie zawsze jest widoczny dla 'zwykłego człowieka'. Ciekawą propocycją wykorzystania tabletów, która już funkcjonuję, również w Polsce, jest menu w restauracji. Natalia przytoczyła dość dużą ilość przykładów, zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z całym wykładem w linku poniżej:


Ipod jako Menu

Małe i praktyczne. Tak powinno wyglądać każde menu!

Czy jest to zwykłe menu? Nie, prócz klasycznego zamówienia pozwala nam 'zabić trochę czasu' oczekując na obiad. Gry, dostęp do internetu czy możliwość opłacenia zamówienia to przykładowe możliwości nowego, ulepszonego menu XXI wieku. Pomysł bardzo mi się podoba, gdyż nigdy nie lubiłem wyczekiwania na kelnera :)

Fajne? Sami oceńcie!






Kolejną ciekawą 'zabawką' (pozwolę to sobie nazwać w ten sposób), którą przestawiła nam Natalia, była maszyna do puszek- zgadnijcie jakiej firmy? Coca Coli!

Chcecie zobaczyć co to znaczy 'więź i przywiązanie' do marki?


 

Ciekawe czy gdyby Coca Cola u nas zastosowała tego typu promocyjne zabiegi przytulilibyśmy się do 'metalowej puszki' wydającej /puszki/??

Moim skromnym zdaniem, jest to oczywiście dobry pomysł na promocję. Informatyzacji podlegać będzie większość handlu aktywnego, w tym całego marketingu. Tematyka jest bardzo aktualna, przez co Natalia na pewno zdobyła sporą 'rzeszę' zainteresowanych słuchaczy. Świat się zmienia bardzo dynamicznie i wydaję mi się, coraz częściej przerasta nasze wyobrażenia.


Ogólnie wykład Natalii nie ocenił bym najwyżej, a szkoda. Spodziewałem się więcej, niż otrzymałem. Ale patrząc pozytywnie okiem optymisty, co do czasu, który poświęciłem na infoShare, każdy z wykładów w ciągu tych dwóch dni był jedyny i niepowtarzalny i od każdego można było się czegoś nauczyć - czy to w sensie pozytywnym, czy negatywnym :)




“Zmień się lub zgiń. Kiedy tempo zmian zachodzących na zewnątrz firmy jest większe niż tempo zmian wewnątrz, zbliża się koniec.”

Jack Welch, szef General Electric



Galeria: Pomysł na fajną reklamę :)




W kolejnym wpisie: Facebook jako narzędzie marketingowe / Jak się bronić przed reklamą


PROŚBA DO OSÓB ODWIEDZAJĄCYCH:

Według Google Analytics mój blog odwiedzany jest codziennie przez kilka osób. Bardzo cieszę się z tego powodu, gdyż milej piszę się dla 'kogoś', o czym mówić chyba nie muszę. Blog mój został odwiedzony już ponad 1500 razy, co cieszy mnie jeszcze bardziej, gdyż nie był publikowany nigdy i nigdzie. Ilość wejść świadczy o tym, że marketing /naturalny/ daję sobie radę całkiem dobrze. Chciałbym prosić Was o uczestnictwo w komentowaniu i rozmowach.

Po co komu komentarze?

Zdaję sobie sprawę, że nie organizując konkursu z wartościową nagrodą, ciężko nie zostać zlanym pod względem komentarzy. Komentarze piszę się po to, aby wyrazić swoje zdanie publicznie i uczestniczyć w dyskusji. Niestety bez komentarzy ciężko zacząć dyskusję, a myślę, że warto :) Blog bez komentarzy jest pusty- mimo wpisów wydaję się martwy. Niejednokrotnie widziałem wpis bardzo krótki, złożony z paru słów, a ich prawdziwą wartością były dyskusję, które prowokowały. Zachęcam do wzięcia czynnego udziału w tym małym / wielkim projekcie!



poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Infoshare 2012 & Neuronus 2012 IBRO&IRUN

Ubiegły tydzień był dla mnie owocny pod względem nabytej wiedzy i doświadczenia. Niestety nie udało mi się dotrzeć do Krakowa na 'Neuronus', czego bardzo żałuję. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie organizowanych coraz więcej tego typu przedsięwzięć. W tym samym czasie w Trójmieście odbywała się konferencja infoShare. Uczestnictwo sprawiło mi wiele przyjemności i to właśnie na tym sympozjum skupię swoja uwagę w dzisiejszym wpisie.

Pierwszym prelegentem, który mnie zainteresował był Paweł Tkaczyk.
Wykład opierał się na tematyce 'silnej marki'. Paweł swój wykład rozpoczął od krótkiej reklamy Łowicza (spot z 2010 roku, wycofany z telewizji w 2011), którą przedstawię również i Wam.



Czemu akurat ten spot reklamowy? W temacie Pawła pracy pojawiła się teza: "użytkowników Facebooka nie może się powstrzymywać przed użyciem go w łóżku. [...] Potrafisz utkwić w głowie Twoich klientów tak mocno, by brali Cię ze sobą do łóżka? A po czym poznać, że Cię dobrze zapamiętali w gąszczu reklam?
Tu rodzi się dosyć istotne pytanie. Czy to marketing, czy też sam 'towar' przyczyniły się do zgromadzenia na tym portalu społecznościowych ponad 800 mln grupy użytkowników?
Przecież nie był to pierwszy portal tego typu (identyczny), dlaczego akurat ten odniósł tak wielki sukces na skalę światową?
Na temat samego facebook'a w przeciągu dwóch dni usłyszeć można było naprawdę wiele. Nic w tym dziwnego, chociażby dlatego, że staję się on coraz częściej narzędziem marketingowym i to nie tylko w celach promocyjnych. Na Facebook'u spotkać się możemy coraz częściej ze sprzedażą bezpośrednią. Oczywiście jest to doskonałe narzędzie do dystrybucji, pełni też funckję 'olbrzymiej' bazy danych. Jedno kliknięcie "Lubię to!", sprawia, że korporacja wie o nas więcej. Dużo prościej przeprowadzić w takich warunkach segmentację, dobrać odpowiedni towar itd.
Element prezentacji Pawła Tkaczyka.


48 % ludzi w wieku 18-34 sprawdza Facebooka zaraz po przebudzeniu

Z czego 28% robi to w urządzeniu mobilnym zanim wyjdą z łóżka.

Paweł poruszał również temat 'konfliktów dwóch systemów'. Kolejna teza wysnuta przez Pawła 'mózg nie jest mięśniem', nie jesteśmy w stanie nauczyć się wszystkiego dała mi sporo do myślenia. Według Pawła mózg dzielimy na dwa podstawowe systemy. Pierwszy z nich, autonomiczny, odpowiedzialny jest za 'podstawowe' funkcję życiowe, takie jak na przykład utrzymanie równowagi oraz wiele wyuczonych zachowań nabytych. Drugi system, świadomy, odpowiedzialny jest na 'odpowiadanie sobie na proste pytania (czy też zachowania), na których musimy się skupić. Posłużę się prostą zagadką, którą poznałem dzięki Tomkowi, żeby Wam to przybliżyć.

Baton i guma do żucia kosztują razem razem 1,10 zł. Baton jest droższy od gumy do żucia o złotówkę.
Ile kosztuję guma do żucia?
Gdybyście mieli na to pytanie odpowiedzieć bez większego zastanowienia, jestem święcie przekonany, że powiedzielibyście, że 10 groszy, czyż nie? <-FAIL
Tu właśnie doczynienia mamy z konfliktem 'dwóch systemów', które nami kierują.
Gdyby guma kosztowała 10 groszy, a baton byłby o złotówkę droższy, kwota wynosiła by 1,20. 

Patrząc na to, okiem marketingowca, podstawowym elementem zachowań konsumentów na rynku są procesy nabywania dóbr i usług. Z książki Lidstroma, dowiedzieliśmy się że w trakcie procesów zakupowych człowiek nie zachowuję się na tyle racjonalnie, na ile mu się wydaję. Decyzje zakupowe niejednokrotnie podejmowane są pod wpływem emocji. Z jednej strony jest to pułapka, która bardzo często powoduje, że po fakcie zakupu bardzo często nabywcy doznają tzw. dysonansu poznawczego. Natomiast z drugiej strony nabywanie każdego produktu, które poprzedzone by było racjonalnym procesem decyzyjnym spowodowałoby, że pół życia konsumenci poświęciliby na analizę argumentów za i przeciw co do decyzji zakupowych nawet drobnego produktu. Powodzenie dokonania transakcji na rynku zależy od tego czy konsument zakupi oferowany mu towar. Dlatego sprzedający towary lub usługi winni wiedzieć, jakie procesy wpływające na konsumenta decydują o zakupie dobra lub usługi, nawet, jeżeli można je uznać za mało racjonalne, bo podświadome.

Produkt tak dobry, że zabieramy go do łóżka? Przedstawiam Wam krótką reklamę mebli :)
 

CDN.
W kolejnym wpisie: O czym mówiła Hatalska na infoShare?

czwartek, 12 kwietnia 2012

Masz coś po wuju? - prosta gra słów

Sektor bankowy uważa się za jeden z największych reklamodawców. Sama reklama to jeden z
najskuteczniejszych sposobów pozyskania nowych klientów, czyli zwiększenia sprzedaży w branży finansowej. Reklama nie musi być ładna, zabawna, przyjemna czy też klimatyczna o czym pisałem przy reklamie kontrowersyjnej. Jej głównym zadaniem jest przyciągnięcie konsumentów, ma działać! mBank aktualnie jest jednym z największych banków, obsługujących konta osobiste. Przyciągają 'dobrą' (nie mi to oceniać) ofertą i kampanią reklamową. Nie mam dużej wiedzy na temat banków i nie będę brnął w tym temacie. Chodzi mi o kwestie tego, w jaki sposób ten potężny 'gracz finansowy' reklamuję swoje produkty. mBank jest bankiem opierającym się praktycznie w stu procentach na działaniach internetowych, przez co skupia główną uwagę na konsumentach 'młodszych pokoleń'. Bank prowadzi również wiele działań promocyjnych skierowanych do studentów (na polskich uczelniach rozmieszczone zostały kreacje reklamowe zachęcające do skorzystania z usług mBanku, a studenci, którzy staną się jego klientami, będą mogli skorzystać z dwóch promocji.). Zatem główny segment tego banku to ludzie młodzi, co za tym idzie, kampania marketingowa kierowana jest głownie do nich.

Na pewno każdy z Was nie raz widział już reklamę mBanku, która odważnie głosiła, że "masz coś po wuju". Prosty slogan reklamowy, wykorzystany przez mBank to nic innego jak gra słów, której muszę przyznać nie wyłapałem oglądając reklamy po raz pierwszy (reklama emitowana w telewizji od 2010 roku). W sloganie "masz konto po wuju" reklamodawca miał oczywiście na myśli powiedzenie "konto po chuju"- czyli prosty zabieg parafrazowania, znaczący nic innego jak 'masz coś słabego'.

po chuju: znaczenia: wyrażenie wulg. wulgarnie o czymś, co jest kiepskie, beznadziejne

Zastępując pierwszą literę słowa wuj tworzy się dialog dla dorosłych. Nie jest to pierwsza reklama, która emitowana była w telewizji i miała 'drugie znaczenie'. Nie jest odkryciem, że reklama kontrowersyjna, która ma zadanie budzić spory i bardziej 'zapadać' w pamięci jest dosyć efektywną formą reklamy. Czy sam pomysł nie jest trochę prostacki? Mnie rozśmieszył. Tyle razy widziałem tą reklamę w telewizji, a 'dialog dla dorosłych' wyłapałem dopiero po czasie.

"Wiem, że połowa mojej reklamy to wyrzucone pieniądze. Nie wiem tylko, która to połowa." Henry Ford


    • Niech że wuj nie miesza. Wuju.
    • To po wuju masz to konto!
      • O! Wuj stanął!
      • Często tak ma?
      • Kilka razy dziennie.
      • I tak na długo?
      • No czasem to i godzinę potrafi tak.
      • Twardy zawodnik.
      • Ta, twardy.

    piątek, 6 kwietnia 2012

    Czy jesteśmy manipulowani reklamą?

    O Neuromarketingu, tak ogólnie!
    W ostatnim czasie rozmawiałem z kolegą na temat neuromarketingu. Stwierdziłem, że warto skupić się w jednym poście na dokładnym wytłumaczeniu czym dokładnie jest i jak działa w praktyce te potężne narzędzie marketingowe. Pokrótce omówiłem ten proces z poście Każdy z nas żyje, coś sprzedając.
    Neuromarketing jest nową gałęzią nauki, która swoje istnienie zawdzięcza neurobiologii. Neurobiologia to dziadzina nauki, której przedmiotem badania jest układ nerwowy. Od działania układu nerwowego zależy proces podejmowania decyzji zakupowych. Dzięki neuromarketingu jesteśmy w stanie stwierdzić jak sygnały wysyłane przez mózg wpływają na konkretną sytuację przy procesie 'kojarzenia marek' czy też właśnie 'samym kupnie produktu'. Według Martina Lindstroma jesteśmy istotami nieracjonalnymi i lubimy okłamywać sami siebie, podawać błędne dane. W chwili gdy pada proste pytanie, czy wolimy produkt x od produktu y, nie zawsze odpowiemy zgodnie z prawdą. Naszym organizmem kierują złożone mechanizmy- w procesie podejmowania decyzji również. Prawdziwą odpowiedź wydobyć należy z podświadomości. Właśnie z tego powodu nie zawsze uświadamiamy sobie jakie są nasze rzeczywiste pragnienia. Dzięki nowej nauce, skupiającej swoją uwagę na naszej 'podświadomości' jesteśmy w stanie odkryć prawdę. Droga ku dotarciu do niej nie jest taka prosta, nie jest to zadanie osobie badanej pytania i czekanie na odpowiedź. Polega na skanowaniu i analizie mózgu podczas rożnych procesów. Z narzędzi, których używa się w tej dziedzinie nauki wyróżniamy trzy najbardziej dokładne- rezonans magnetyczny, tomograf lub elektrody. Nasze mózgi zbudowane są z trzech niezależnych od siebie części, w których podczas badania w łatwy sposób można zaobserwować wzmożoną aktywność pewnych partii mózgu i wysunąć daleko idące wnioski. Dzieląc mózg na trzy części- strefa logicznego myślenia, obszar odpowiedzialny za emocje oraz strefa podejmowania decyzji (najważniejsza w analizie neuromarketingowej).

    Czemu warto zainteresować się tymi badaniami? Przede wszystkim, tak jak już pisałem we wcześniejszych postach, każdy z nas jest konsumentem. Wiele firm wypowiada się, że badania neuromarketingowe prowadzone są by produkt dostosować w odpowiedni sposób do preferencji klienteli. W końcu firma chcę 'stworzyć' produkt, który spełniać będzie wszystkie wymagania konsumenta, czerpiąc z tego korzyść nabycia nowego klienta, co przekłada się na korzyść materialną.
    Neuromarketing jest bardzo kosztowną metodą badań preferencji konsumentów. Czy ma to rację bytu?
    Przede wszystkim rozwój wielu nauk sprzyja biznesowi. W samym marketingu najistotniejszym pytaniem są potrzeby konsumentów i zaspokojenie ich.
    Aktualnie z działań neuromarketingowych korzysta wiele dużych korporacji. Z powodu, ze badania są bardzo kosztowne, a przeprowadzone muszą być na dużej grupie ludzi, firmy decydują się na takie zabiegi na przykład by nie wypuszczać na rynek produktów, które się nie sprzedadzą, a firma poniesie olbrzymie koszty (promocja, produkcja, dystrybucja itd.).

    Więcej o neuromarketingu z innych źródeł:

    Published in Marketing Section of the National
    BY KYLE B. MURRAY

    What drives people to buy a pet rock? Or a BMW? Or a $5 cup of coffee?
    Marketers are interested in these questions, and they have come up with a number of
    techniques for figuring out the answers. In many cases they simply ask the consumer.
    Sometimes they observe the consumer in action and attempt to deduce the underlying
    rationale. In other cases, carefully designed experiments can provide valuable
    information about things such as which advertisements do people respond to or what kind
    of store layout encourages buying. Nevertheless, market researchers continue to struggle
    to better understand what buyers are thinking.
    Recently, this has led to the emergence of neuromarketing
    – a set of techniques
    that aim to look directly into consumers’ brains to see what is going on when buying
    decisions are being made. Some early results have demonstrated interesting findings that
    fuel continued exploration of the power and potential of neuroscience applied to
    marketing.
    Take for example, one of this year’s more popular Superbowl commercials: the
    FedEx Caveman. During the commercial a caveman’s attempts to send a package are
    frustrated by the realities of hominid life during the age of dinosaurs. His boss blames
    him when the Pterodactyl carrying his message is eaten by a TRex.
    Angry, he storms out
    of the cave and is promptly squashed by the foot of some kind of enormous lizard. At
    this point, most people watching the ad laugh or giggle and, probably, forget what the ad
    was about.However, another interesting thing also happens, a small part of the viewer’s
    brain that is known to respond to fearful and threatening stimuli (the amygdala) spikes
    with substantially elevated levels of activity. The researchers at UCLA’s AhmansonLovelace
    Brain Mapping Center, who have been studying the brain’s response to
    Superbowl ads, believe that this spike indicates that the brain is threatened by the image.
    From the outside, the response to the ad is one of humor and enjoyment, inside the brain
    the response appears to be one of fear. By directly observing this type of neural activity
    some researchers believe that they gain valuable insights that allow them to predict
    consumers’ preferences.
    For example, Read Montague, Director of the Human Neuroimaging Lab at the
    Baylor College of Medicine, has demonstrated that many consumers’ brains really do
    prefer Coke to Pepsi. Interestingly, and consistent with what Pepsi has been telling us for
    years, Montague found that in a blind taste test Pepsi is preferred to Coke. However, he
    went further and also conducted the test while scanning the brain activity of a group of
    participants while they took the “Pepsi Challenge.” What he found was that Pepsi
    produced a stronger response in the ventral putamen, an area of the brain that is believed
    to process feelings of reward. However, when Montague told his subjects what they were
    drinking he found the preference reversed and most people said they liked Coke more
    than Pepsi. And, they weren’t just saying it. Their brains actually reacted differently
    when they knew they were drinking Coke. In addition to elevated activity in the ventral
    putamen, subjects’ brains were active in areas that are involved in memories, selfimageand action control. It appears that memories and other impressions of the drink – what
    marketers would call brand associations – were affecting the consumers’ evaluation ofthe taste. As with the FedEx commercial, the brain scans provided information that the
    people themselves were unaware of, but marketers are likely to find useful. Montague
    took it a step further and demonstrated that he could predict, based on their brain images
    alone, who would prefer Coke and who would chose Pepsi.
    Other studies, examining political marketing in the United States, found that
    voters’ brains have a strong positive emotional reaction to the party that they affiliate
    themselves with. Moreover, Democrats have a strong reaction in their amygdala
    (indicative of fear and/or threat) when watching president Bush, while Republicans do
    not. Interestingly, a study conducted at Emory University, found that when responding to
    political messages the part of the brain associated with reasoning (the dorsolateral
    prefrontal cortex) was passive. All of the action was occurring in areas associated with
    emotion (orbital frontal cortex), conflict resolution (anterior cingulated) and moral
    judgments (posterior cingulated). Moreover, it also appeared that once people arrived at
    a conclusion, activity increased in the ventral striatum, which is an area associated with
    reward and pleasure.
    While some researchers have argued that these sorts of results empower buyers by
    making them aware of how they can be influenced, opponents see the application of
    neuroscience to the practice of marketing as a disturbing development that requires
    oversight and regulation to protect consumers. Opponents are especially troubled by the
    fact that this approach can often provide researchers with insights into consumer behavior
    that consumers themselves don’t have access to (because brain imaging provides
    information about neural activity that is not necessarily consciously available to the
    person being scanned – i.e., the brain activity being imaged is often occurring at a non
    conscious level). Yet another group of researchers do not believe that this type of
    technology will provide us with any truly new insights – for example, is it shocking to
    learn that Democrats react negatively to president Bush?
    Nevertheless, there is growing interest surrounding these techniques. The allure
    of a better understanding of consumer decision making is powerful. As a result,
    corporations are likely to continue to make use of tools ranging from traditional
    consumer surveys to brain imaging studies. Emerging techniques, such as genetic
    profiling, are also likely to play a role in the marketing plans of the future for drug
    companies, food manufacturers and others. Neuromarketing
    is in its infancy, and if
    consumers and society want to play a role in how such technologies are developed and
    applied, they should make it a priority to learn more – acting sooner rather than later.
    Kyle B. Murray is an Assistant Professor of Marketing and the Director of the Behavioral
    Research Lab at the Richard Ivey School of Business at the University of Western
    Ontario.

    Chcesz dowiedzieć się więcej, jeżeli jeszcze tego nie zrobiłeś zachęcam do zapoznania się z filmami na moim blogu lub zadawania pytań.

    poniedziałek, 2 kwietnia 2012

    Neuronus 2012


    Dla osób interesujących sie tematyką neuromarketingu mam dobrą wiadomość o nadchodzącej konferencji w Krakowie Neuronus 2012. Wszelkie dodatkowe informacje znajdziecie na stronie www.neuronus2012.pl

    Dozobaczenia!

    Nurony lustrzane na zakupach.


    Trochę czasu minęło od mojego ostatniego wpisu, za co osoby, które odwiedzają mój 'kącik' serdecznie przepraszam. W ten czas wiele dumałem, nie raz zastanawiając się nad 'metamorfozą' marketingu w XXI wieku. Stojąc sobie na molo, od czasu do czasu spluwam na fale i myślę przy tym: Panta rhei [...]. Człowiek z racji, że atakowany jest reklamami na każdy możliwy sposób, wszędzie gdzie jest to możliwe staję się coraz to bardziej odporny na proste komunikaty perswazyjne, które mają zachęcić nas do kupna produktu. O neuronach lustrzanych pisałem już wcześniej, ale cieszę się, że znów mnie natchnęło na ten temat, suma sumarum jest to klucz, którym posługuję się coraz to więcej potężnych korporacji.

    Dzisiaj chciałbym poruszyć temat kupowania 'nowych szmatek'!

    Na wstępie zaznaczę, że zakupy, często traktujemy jako jeden z elementów walki o przetrwanie swoich genów, o czym powiem więcej pod koniec. W tym miejscu chciałbym byście sami zadali sobie pytanie czemu wydajecie nie małe pieniądze na garderobę. Zakładam, że nie jeden z Was teraz pomyśli sobie, że się mylę, że wypisuję głupoty - w końcu ja ubieram się tylko dla siebie/ może czasami dla partnera/ albo by go znaleźć. Jesteśmy istotami nieracjonalnymi i często ciężko jest nam pomyśleć szerzej o rzeczach tak codziennych i prostych, tak, to moje zdanie, ubieramy się po to, by być zauważonym, by podniecać, by zgnieść konkurencje, czyli by uchronić nasze geny.

    Zabieg ten najsilniej widoczny jest w grupie osób młodych, np. 'nastolatek', które łatwo jest złapać w sidła neuromarketingu, ale tyczy się to każdego z nas. Spacerując po ulicy widzimy grupkę 'pięknych ludzi, świetnie ubranych i atrakcyjnych'. Prezentują się na wysokim poziomie, nie tylko swoim wyglądem zewnętrznym i tym co mają na sobie, ale również uśmiechem na twarzach- należą do elity towarzyskiej. Niespodzianka! Ci ludzie nie stoją w tym miejscu i czasie przez przypadek, jest to forma reklamy, która ma za zadanie ściągnąć Ciebie do sklepu. Zatrudnieni modele to coraz częściej spotykana forma marketingu XXI wieku. Uśmiechnięta od ucha do ucha ekspedientka też nie przez przypadek jest taka atrakcyjna. Chcemy być tacy jak inni, lubiani, atrakcyjni itd. Tu właśnie zaczynają swoją rolę neurony lustrzane, które odpowiedzialne są za naśladowanie 'kogoś' innego. Oczywiście często mówi się o wielu innych czynnikach, które również działają 'ogłupiająco' i często są powodem wyjścia ze sklepu z całym workiem 'nowych szmatek', jak na przykład dopamina. Ja skupie szerzej swoją uwagę na grupie komórek nerwowych, neuronów lustrzanych.

    Jak już napisałem wcześniej neurony lustrzane powodują, że 'lubimy' naśladować innych. Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych postanowili dogłebnie zbadać obszar mózgu zawierający neurony lustrzane, czyli dolną korę czołową i płacik ciemieniowy górny za pomocą fMRI i EEG. Wyniki badania były zaskakujące – okazało się, że ta część mózgu uaktywnia się zarówno wtedy gdy wykonujemy daną czynność, jak i gdy obserwujemy jak ktoś inny tę czynność wykonuje. To, że uśmiechasz się widząc kogoś szczęśliwego zawdzieczasz neuronom lustrzanym. Nie tak dawno temu kolega pokazał mi stronę internetową- unboxing.com, gdzie możesz ''dzielić uczucia' z osobami otwierającymi nowo zakupione produktu (temat coraz bardziej popularny). Osobiście do gustu tematyki mi nie przypadła, ale są tacy, którzy wprost kochają to oglądać, karmiąc przy tym swoje neurony lustrzane, poprzez co odczuwają podobny stan jak osoby 'po drugiej stronie komputera'.

    To właśnie neurony lustrzane sprawiają, że widząc na wystawie sklepowej zgrabnego manekina odzianego w śliczne ciuszki perfekcyjnie opinające biodra i w zwiewną bluzeczkę zaczynasz myśleć, że mógłbyś/mogłabyś wyglądać również  tak sexi, pewnie siebie, pod warunkiem, że kupisz to, co ma na sobie ten 'atrakcyjny' manekin. Często zatem to właśnie pod presją mózgu, a raczej zachodzących w nim procesów dokonujemy zakupu. Dopamina działa w tym procesie jako dodatkowy bodzieć, kolejna dawka zakupowej rozkoszy

    Dzięki neuronom lustrzanym wybierając spodnie czujesz się sexi, dopamina tylko podnieca ten żar, porównywalny z orgazmem. Krótko mówiąc twój umysł racjonalny jest bez szans w takiej sytuacji.

    Za całe zamieszanie związane z kupowaniem, tak jak pisałem już wcześniej odpowiedzialny jest instynkt przetrwania. Jak myślisz, po co ci nowa torebka Prady? Dlaczego pragniesz wyglądać tak atrakcyjnie jak modelka? Po prostu pragniesz zrobić wrażenie na kimś, z kim być może przedłużysz gatunek. Czy zatem ganiamy za szmatkami tylko z jednego powodu ? Pragniemy zapewnić przetrwanie swoim genom. Może moje przekonania są mylące, w końcu faceci zawsze uważają, że wszystko sprowadza się do seksu. Czyż nie?